Francuski rząd podał się do dymisji po budżetowej porażce

Debata w parlamencie, mówca przy mównicy - Bayrou.Francja pogrąża się w głębokim kryzysie politycznym. W poniedziałek, 8 września, rząd premiera Francoisa Bayrou podał się do dymisji. To efekt druzgocącej porażki – Zgromadzenie Narodowe odrzuciło jego projekt planu finansowego (budżetu). To kolejny akt dramatu, który trwa od wyborów parlamentarnych, w których żadna partia nie zdobyła wystarczającej liczby miejsc, by samodzielnie rządzić.

Przyczyny

Prezydent Emmanuel Macron, nie mając większości w parlamencie, musiał szukać premiera, który zdołałby porozumieć się z innymi partiami. Jego wybór padł na Francoisa Bayrou, cenionego centrystę, który słynął z zamiłowania do dialogu i kompromisu.

Bayrou przez wiele miesięcy starał się prowadzić politykę konsensusu. Zamiast stawiać ultimatum parlamentowi („albo poprzecie rząd, albo upadnie”), próbował dla każdej ustawy z osobna znajdować chwilową większość, dogadując się raz z konserwatystami, innym razem z socjalistami. Ta taktyka sprawdzała się w przypadku prostszych spraw, ale napotkała mur, gdy przyszło do uchwalenia najważniejszego dokumentu – budżetu państwa.

Kiedy stało się jasne, że nie ma dla niego wystarczającego poparcia, Bayrou sięgnął po kontrowersyjny instrument – przepchnął budżet bez głosowania, używając specjalnego artykułu konstytucji (49.3). Choć opozycji nie udało się go odwołać, ten ruch został odebrany jako akt desperacji i pogwałcenie obietnic współpracy. Polityczny autorytet premiera został poważnie nadszarpnięty.

Ostateczny cios nastąpił 8 września, gdy Zgromadzenie Narodowe odrzuciło kolejną ważną ustawę finansową. To był jasny sygnał, że Bayrou stracił jakiekolwiek poparcie i jego strategia załamała się całkowicie. Nie mając innego wyjścia, premier podał swój gabinet do dymisji.

Los poprzedniego premiera, Michela Barniera

Bayrou nie był pierwszym premierem Macrona, który zmagał się z tym problemem. Jego poprzednik, Michel Barnier (unijny negocjator Brexitu), działał w podobnie trudnych warunkach. Barnier postąpił inaczej: na samym początku swojego urzędowania bezpośrednio poprosił parlament o votum zaufania. Przetrwał je, ale uzyskane poparcie było bardzo wąskie. Oznaczało to, że przez cały swój czas u władzy musiał toczyć nieustanne negocjacje i każde głosowanie mogło zakończyć się jego porażką. W końcu, wyczerpany ciągłym politycznym szantażem, również zrezygnował.

Co dalej z Francją?

Prezydent Macron przyjął dymisję, ale teraz stoi przed niezwykle trudnym wyborem:

– Znaleźć nowego premiera, który podejmie się prawie niemożliwego zadania zbudowania porozumienia w podzielonym parlamencie.

– Rozpisać przedterminowe wybory, licząc, że Francuzi wyłonią jasną większość. To jednak gigantyczne ryzyko, bo sondaże wskazują, że wynik mógłby być jeszcze bardziej pogmatwany lub dać władzę skrajnej prawicy.

– Powołać rząd technokratów, który tylko będzie „trzymał” władzę do końca kadencji, nie przeprowadzając żadnych reform.

Upadek rządu Bayrou to nie tylko zwykła zmiana ekipy. To objaw głębokiego paraliżu systemu władzy we Francji. Zarówno próba siły Barniera (votum zaufania), jak i strategia dialogu Bayrou, ostatecznie się nie sprawdziły. Kraj utknął w politycznym impasie, który uniemożliwia skuteczne rządzenie i podejmowanie kluczowych decyzji. Kryzys we Francji, sercu Unii Europejskiej, jest złą wiadomością dla całej Europy.

Opr. Kurier Paryski (DS), fot. Rządowy Serwis Informacyjny RF

Artykuły w kategorii